Taki jestem.

Taki jestem.
Lubię spanie i godzinę świni (dziś już miałem).

niedziela, 4 grudnia 2011

Kulfon według Carrolla

Moja rodzina została w bardzo trafny sposób opisany w "Krainie Chichów". W taki oto sposób:

Był tam też [...] nieskazitelnie biały pies o urodzie młodego prosięcia.
- A to Kulfon. Bulterier, jeżeli nie znacie tej rasy. [...]
Był wyjątkowo szpetny, krępy, ciasno obciągnięty skórą - jak wypchany serdelek, gotów w każdej chwili pęknąć. Oczy tkwiły po bokach głowy, jak u jaszczurki. [...] Kulfon wstał, przeciągnął się, a wtedy skóra na jego ciele naprężyła się wprost niebezpiecznie. Zbliżył się do nas na sztywnych nogach i natychmiast legł z powrotem, jakby wysiłek paru kroków skrajnie go wyczerpał.

Niezupełnie jest tak, że zamierzam zaraz pęknąć. Porównania z serdelkiem nie lubię, aczkolwiek czasem się z nim spotykam. Jaszczurki nawet nie komentuję. Natomiast wysiłek kilku kroków to wcale nie taki mały wysiłek, zwłaszcza jak się jest ciągle niedospanym. Ja nie śpię, ja CZUWAM! A ciasne obciągnięcie skórą jest bardzo praktyczne, przynajmniej się o nic nie zaczepiam.

Pysk psa pozostawał bez wyrazu, chociaż oczy bacznie śledziły wszystko. Małe brunatne węgielki oczu, osadzone głęboko w facjacie śnieżnego bałwana.

Śledzę bacznie wszystko, a i owszem, najbaczniej to, czy ktoś przypadkiem nie zamierza cichaczem wyjść z domu, zostawiając mnie samego. A potem zdziwienie, że biedny piesek z traumy sofę nadgryzł - biedny piesek musi stale przebywać w towarzystwie. Nie przebywa, to odreagowuje.

Wstał, wdrapał mi się do połowy na kolana i znów padł, jak mięsisty worek.

W połowie kolana jest najlepsza pozycja do bycia drapanym.

[...] bulteriery mają pysk absolutnie pozbawiony wyrazu, więc nigdy nie wiadomo, co sobie myślą. [...] Popatrzyłem na Kulfona, a on na mnie. Pełna pogarda. Czubek nosa jak suszona śliwka sterczał zza jednej z czterech łap.

Grunt to nie zdradzać, co się tak naprawdę myśli. Pokerowa mina to moja mocna strona. Zwłaszcza jak słyszę na spacerze jakiś niewybredny komentarz pod moim adresem. Albo jak się czegoś przestraszę - siadam sobie wtedy i patrzę. Patrzę patrzę patrzę patrzę patrzę patrzę patrzę patrzę patrzę patrzę patrzę. Aż mi strach odejdzie albo aż odejdzie obiekt, którego się boję. Zwykle to drugie. Cierpliwość cnotą bulteriera, napominałem już o tym.

Kulfon chodził za mną krok w krok, ale pomału przyzwyczajałem się i do tego.

Wspominałem, że lubię towarzystwo?

[...] co będzie z książką, to będzie, ale zaraz po powrocie [...] kupię sobie takiego psa nie z tej ziemi.

Ja nie jestem pies, ja jestem bulterier. Z innej ziemi.

Położyłem rękę na jego łbie. Bulteriery mają łby z kamienia, udają tylko, że to skóra i kości.

Jak to słusznie kiedyś Pańcio powiedział - przy mnie powiedzenie "głową muru nie przebijesz" traci sens. Wystarczająco długo powalisz, to przebijesz. Chyba że ci się wcześniej zechce spać, to nie przebijesz. Ale za to zaśniesz. I się wyśpisz.

Jedynym ciałem widocznym na łóżku była nieziemsko biała, dobrze znajoma klucha, odwrócona grzbietem do mnie - Kulfon. [...] Łapy wyprężył sztywno przed sobą. Kilka razy zadrżał na całym ciele i kłapnął szczęką. Pomyślałem, że pewnie znów śnią mu się jakieś psie koszmary. Wtedy przemówił:
- Sierść. Właśnie. Oddychać przez sierść.

Oddychanie przez sierść - rzecz niedoceniana, doskonale wpływa na dobrostan bulterierów.

Dla dopełnienia charakterystyki kilka słów o mnie ode mnie:

Lubię:
- wczołgiwać się pod łóżko i tam leżeć na pleckach przez pół nocy
- zjadać patyki
- przytulać się do kaloryfera
- jeść koninę
- mieć stały kontakt z człowiekiem - poparty stałym dotykiem

To zdecydowanie na lubię, bo i na miękkim, i w otoczeniu bliskiej memu sercu (i żołądkowi) celulozy:

Nie lubię:
- tendencyjnej komendy "złaź"
- tendencyjnej komendy "złaź", kiedy sobie w najlepsze drzemię w sypialni na poduszce
- spać na twardym

Jeszcze nie wiem:
- czy leżenie w klatce jest bardziej na lubię (bo leżę na miękkim) czy bardziej na nie lubię (bo nie mam stałego kontaktu z człowiekiem)


PS. A tak wyglądałem tuż po zakupie - na dowód tego, że teraz jestem okazem szczęścia. Wtedy byłem przykurczem z klapniętym uchem o wyglądzie wypłosza. Nie potrafiłem też nikomu spojrzeć w oczy. Teraz natomiast patrzę PROSTO I TYLKO w oczy. To się nazywa ewolucja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz