Taki jestem.

Taki jestem.
Lubię spanie i godzinę świni (dziś już miałem).

piątek, 24 lutego 2012

biednemu zawsze wiatr w mercedesa

Państwo poszli po rozum do głowy i w końcu kupili nowy kabelek do aparatu - zrozumieli, że co zjedzone, to se ne wrati. Chyba że w postaci niespodzianki na parkiecie.
W końcu mogą więc fotografować mnie na nowo! W całej okazałości.
Ze szlachetnego profilu:


en face w towarzystwie domolki i w trakcie demolki:


w trakcie posiłku:


podczas rekreacji:


jak bawię się w kangura:


i jak zastygam, oddychając przez brzuszek:


Niby mam takie słodkie życie, ale Państwo dzisiaj nie mi mięsko, ale bernardynom 60 kg makaronu kupili!!! I jeszcze mi powtarzają, że ja to nawet nie wiem, jak mam dobrze. Może i dobrze, ale zawsze warto walczyć o lepiej. Dziś walczyłem, walczyłem, i wywalczyłem całą miskę płatków kukurydzianych. Mlask!

PS. Jutro przyjeżdża w odwiedziny nowy wujek. Podobno ma spać na mojej kanapie. To się jeszcze zobaczy.

piątek, 17 lutego 2012

zapomniałem się


Trochę się zagapiłem i dopiero dzisiaj sobie zrobiłem Tłusty Piątek. Państwo byli tak kochani, że mi na stole aż 4 pączki zostawili! Będę je musiał obrócić w żart.

środa, 15 lutego 2012

pan Piesek był chory i leżał w łóżeczku

Wszyscy wiedzą, że bulterier delikatnością stoi. A takie mrozy to, jak się okazało, to za wiele nawet dla mnie. Pańcia mówi, że sam jestem sobie winny - wydawało mi się, że wsadzanie nosa w zaspy to jest super-fun, a się okazało, że nie tylko nosek miałem potem czerwony przez dwie godziny, ale też nabawiłem się, ekhmmm, przeziębienia. Pańcia mówi, że jak żyje nie widziała przeziębionego psa. To teraz może się napatrzeć. Drapie mnie w gardełku, więc kaszlę. Kaszlę podobno jak człowiek. Pańcio od dwóch dni przekonuje Pańcię, żeby mi podać syropek. Pańcia raczej się z tego wyśmiewa, ale zaczęła coś przebąkiwać o wizycie u lekarza. Póki co dużo leżakuję na kanapie przykryty kocykiem, żeby się jeszcze bardziej nie zaziębić. Wczoraj na przykład wstałem o 8.00, poszedłem na spacer, spałem do 13.00 u nóg pracującej Pańci, potem spałem obok Pańci do 19.00, poszedłem na (krótki) spacer, Pańcia mi rzuciła 2 razy piłeczkę, ale wracając z piłeczką drugi raz poczułem się słabo, z nerwów znowu zasnąłem i się obudziłem dziś o 7.00. Pańcio mówi, że jestem dziwny (nie pierwszy raz zresztą).

A propos dziwności - polecam lekturę opisu właściciela idealnego dla bulika. Pozwolę sobie zacytować najciekawsze fragmenty, dedykuję je Pańciowi i Pańci z całego serca!

Jeśli nie lubisz długotrwałych zabaw z psem, jeśli po trzech czy czterech rzutach piłeczki boli cię ramię - to nie kupuj w żadnym wypadku bulteriera.

[Pańcio nie lubił, ale już lubi. Narzeka tylko na bóle barku.]


Przywoływany bulterier, nawet jeśli zechce podejść do właściciela, to najczęściej robi to dlatego, że tak chce on sam, a nie właściciel.

[Pańcia bidulka nie może się z tym pogodzić. Na pocieszenie czasami do niej podchodzę. Na chwilę. Chyba że mnie zmyli moją ulubioną komendą 'masz' i podstępem uwiąże do smyczy.]


Czy jesteś przygotowany na to, że przez kilkanaście lat będziesz musiał znosić delikatne, ale oczywiste i dla psa, i dla Ciebie objawy lekceważenia? Jeśli nie, to nie kupuj bulteriera!

[Pańcio jeszcze nie jest do końca przygotowany, ale pracujemy nad tym. Pańcia ostatnio coś wspominała, że lubi być moim błaznem.]


Czy masz coś przeciwko temu, by pies wchodził do salonu, by wylegiwał się na kanapach, by zostawiał wszędzie swoje krótkie, ale bardzo widoczne włosy? Jeśli tak, to poszukaj sobie innej rasy.

[Ha! Było poszukać sobie kanapy, na której nie będzie widać moich słodkich, miodowych włosków. Na czekoladowym mocno widać.]


Czy jesteś opanowany i czy masz poczucie humoru? Co prawda na jego brak nikt się jeszcze nigdy nie uskarżał, ale... Bulteriery uchodzą nie bez kozery za psich clownów, uwielbiających żarty i dowcipy, zabawy i wesołe przepychanki. Bulterier, jeśli nabroi, to spróbuje przede wszystkim obrócić całą aferę w żart.


[Żartowałem, jak zjadłem Pańciowi trzecią parę kapci. I żartowałem też wtedy, jak nadgryzłem Pańci kask na narty. Najtrudniej mi było obrócić w żart pół zjedzonej kanapy.]


Bulterier ma wyjątkowo mocne zęby - kiedy zaczynają pojawiać się zęby stałe, zazwyczaj w wieku do 6 miesięcy, szczeniak stale chce coś żuć albo gryźć. Czy możesz tak zabezpieczyć dom, by nie stracić żadnej z cennych rzeczy, a zarazem nie narazić psa na niebezpieczeństwo?

[Nie mogli. I jeszcze mnie na niebezpieczeństwo narazili. Wielokrotnie.]


Najpóźniej około roku psu przechodzi skłonność do niszczenia otoczenia - ale czy potrafisz wytrwać ten rok w stoickim spokoju?


[Nie wiem, co to stoicki, ale to chyba nie ten rodzaj spokoju, który oni prezentowali. Często od siły tego spokoju piekło mnie dupsko.]


I jeszcze dwa, ostatnie już, pytania: czy lubisz głaskać i pieszczotliwie poklepywać swego psa? Bulteriery są psami ogromnie łaknącymi czysto fizycznego kontaktu z człowiekiem, potrafią godzinami dopraszać się drapania za uchem i żartobliwego zaczepiania, poklepywania po bokach, z mocą, od której zachwiałby się najpotężniejszy owczarek. Chorobliwie wprost łakną zwracania na nie uwagi i miłych, ciepłych słów. Czy nie jesteś zbyt powściągliwy w okazywaniu uczuć?


[Są zbyt powściągliwi. Ale zaczynają lubić głaskać i pieszczotliwie poklepywać swego psa. Wolą to niż np. walenie blaszaną miską o podłogę albo inne moje achjakżewesołe harce. A o miłe i ciepłe słowa też się potrafię upomnieć ;)]


Na koniec sprawa nieco wstydliwa, ale bardzo ważna: bulterier nie jest psem, który spodoba się każdemu na pierwszy rzut oka. Jego uroda wymaga wprawnego oka, i przyznajmy, że nie każdy da się przekonać do jego charakterystycznej sylwetki czy głowy. Dla wielu osób bulterier jest po prostu brzydki, i nie wahają się dawać temu wyraz w nie zawsze wybrednych komentarzach. Czy potrafisz się z tym pogodzić?

[Brzydki?? Ja?!! Brzydki?!!! Tych od niewybrednych komentarzy ignoruję na całej linii. Jak się nauczę podnosić nogę, to mogę ich ewentualnie - literalnie - olać.]


W zasadzie to ci Państwo nawet mi się udali.

Oto ja, biedna kruszynka, na tle wspomnianej wyżej kanapy. Są plany, aby zakupić nowy mebel. Chętnie go obrócę w żart.

środa, 1 lutego 2012

zoofobia

On nazywa się Kiwi, ja nazywam się Bulterier - czy ja mam z nim coś wspólnego?!!

Sądząc po spojrzeniach, jakimi mnie Państwo raz po raz obdarzają, moja delikatna konstrukcja umysłowo-psychiczna ich przerasta.

Mam kilka cech szczególnych, co prawda, to prawda. Na przykład:

zanim spróbuję coś obejść, to sprawdzam, czy nie mogę tego staranować (często mogę)
zamiast powąchać, od razu chwytam do pyska (często jest smaczne)
zamiast zrezygnować z wejścia na kanapę po 50. próbie, próbuję po raz 51. (często już tam zostaję)

Ale żeby nieustannie doszukiwać się we mnie cech innych gatunków??!
Ciągle słyszę,że:

mam uszy jak królik ("ej, jadłeś dziś coś na porost uszu?")
biegając, tupię jak konik
mam krzywe zęby jak nutria
śpię jak suseł ("ojej, już wróciliście do domu? jakoś mi się przysnęło przy kaloryferze i nie słyszałem, jak wchodziliście")
jestem permanentnie oszołomiony jak koala ("co tam czubie")
delikatny jak słoń ("kurde!!! nadepnął mi na stopę, ała")
ziewam jak hipopotam
mam twarz podobną do owcy ("jesteś taki brzydki że aż ładny")
tańczę walca jak człowiek ("nie gryź mnie po rękach, jak tańczysz")
mam spojrzenie jak muflon
przy jedzeniu mlaskam jak świnia
jak chcę siku, ryczę pod drzwiami balkonowymi jak lew ("przed chwilą z tobą wychodziłam!!!")
śmigam po łące jak gepard
jestem bojaźliwy jak tchórz ("do mnie!! Sanczez, wracaj! do mnie!! do mnieeee!!!")
wrażliwy jak stado bawołów
dziwaczny jak prakolczatka ("Boże Sanczez ale ty jesteś dziwaczny")
mało lotny jak ptak kiwi
uparty jak, nie przymierzając, osioł ("zrywaj się stąd")
mam ogon umięśniony jak kangur
jak wykradnę papier toaletowy, to uciekam jak tchórzofretka ("oddaj!")
ryję w kopcach jak kret

albo że potrafię zorać trawę jak glebogryzarka

A Państwo się dziwią, że zachowuję się jak nie-pies.

I jak żyć panie premierze?