Taki jestem.

Taki jestem.
Lubię spanie i godzinę świni (dziś już miałem).

niedziela, 29 kwietnia 2012

wyginam śmiało ciało


Lubię sobie wyobrażać, że umiem chodzić po linie. Ostatnio się zwaliłem, ale nie tracę nadziei:


 Tego mi nie wolno. A tak to kocham... W pościeli mogę przebywać nawet sam. Pańcia mówi, że to jedyny moment, kiedy nie muszę za nią wszędzie łazić. Ale na wszelki wypadek zawsze patrzę nieruchomo przed siebie, żeby nie złapać kontaktu wzrokowego z nikim, kto się akurat na mnie z tego powodu drze. A nuż kiedyś ten sposób zadziała.  


Mam elastyczną miednicę, mogę tak leżeć godzinami:


Moje ulubione zajęcie:


sobota, 28 kwietnia 2012

dzień jak co dzień

Od dziesiątej rano spałem.
Za piętnaście jedenasta się ocknąłem, poryczałem w kojcu, ale mnie nie wypuścili.
O jedenastej już drzemałem.
Za pięć druga się przebudziłem i wyszedłem z klatki.
O drugiej byłem na siku.
O drugiej pięć oglądałem mecz tenisowy.
Znużony, o drugiej dziesięć się zdrzemnąłem.
I spałem na kanapie, na brzeżku.
Od godziny śpię na kanapie z nosem przyczepionym do łokcia Pańci.
Od pół godziny śpię na kanapie z nosem przyczepionym do łokcia Pańci i rozczapierzoną miednicą, każda noga w inną stronę.
Od piętnastu minut zapamiętale liżę Pańci stopę.
Od dziesięciu minut zapamiętale liżę Pańci stopę i patrzę jej przeciągle w oczy. Po pięciu minutach skojarzyłem, że nie wiem, po co.
Od  pięciu minut jestem na dobre przebudzony i stoję na oparciu sofy. Udaję, że tańczę na linie.
Od minuty się zastanawiam, po co to robię.
Od pół minuty już się nie zastanawiam, bo się podparłem o poduszkę i właściwie to zasypiam.
Od piętnastu sekund śpię.
Oj co za zaskoczenie, co za zaskoczenie.

Tutaj taka reminiscencja, bo żuję patyk i się zastanawiam, dlaczego żuję. Ale nie zasypiam.

środa, 18 kwietnia 2012

Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda

Pańcia i Pańcio rozpoczęli lekturę na temat mojej psychiki. Szydzą ze mnie w związku z tym okropnie. Pańcio mówi, że ze wzorca rasy pasują do mnie tylko wady. Pańcia mówi, że mam krzywe zęby i dlatego nie jestem stuprocentowym bulterierem. Trochę mi przecieka czasem jedzenie przez paszczę, to prawda. Ale taki lajf, idealnym być nie można.

Kilka faktów jest jednak bezspornych, nawet Państwo muszą przyznać, że jednak moja krew to bulterierza krew.

I tak na przykład:

Pielęgnacja bulteriera polega na tym, by jak najdokładniej usunąć wszelkie ślady pracochłonnej pielęgnacji.

Najbardziej lubię się taczać w sianku, a potem do końca nie otrzepać. Zapewnia mi to poczucie bezpieczeństwa.

Trochę Pańci się głupio zrobiło, jak przeczytała:
Wzorzec bulteriera napisano dla ludzi inteligentnych.

Chociaż z drugiej strony sama mówi, że ja jestem mądry, jak mam coś na myśli i dążę do celu. A że nie zawsze muszę mieć coś na myśli, to inna sprawa.

A co do mojej osławionej głowy:

GŁOWA:
Długa, mocna i masywna po koniuszek kufy, ale nie toporna. Oglądana z przodu jest jajowata i doskonale wypełniona, bez wklęśnięć i załamań.
Profil łagodnie zagina się ku dołowi od szczytu czaszki po truflę nosową.
Mózgoczaszka między uszami jest prawie płaska.

I nie zgadzam się z twierdzeniem Pańci, że mam równie płaskie mózgowie.

No i last but not least!!!

Powstanie bulteriera było nieuchronne - świat przecież zawsze potrzebował odrobiny sportowego piękna.

No to powstałem i oto jestem :-)


Zasadniczo wszystkie te niewybredne komentarze Państwa spływają po mojej opływowej, wzorcowej głowie. Co najwyżej odpowiadam im na te wszystkie obelgi takim oto serdecznym wzrokiem w pełni wyrażającym moją bezgraniczną do nich miłość:


Zdjęcie z sesji takiego śmiesznego wujka, który mnie jakiś czas temu odwiedził. Nie mogłem się z nim początkowo oswoić, ale potem został moim przyjacielem.