Taki jestem.

Taki jestem.
Lubię spanie i godzinę świni (dziś już miałem).

sobota, 28 kwietnia 2012

dzień jak co dzień

Od dziesiątej rano spałem.
Za piętnaście jedenasta się ocknąłem, poryczałem w kojcu, ale mnie nie wypuścili.
O jedenastej już drzemałem.
Za pięć druga się przebudziłem i wyszedłem z klatki.
O drugiej byłem na siku.
O drugiej pięć oglądałem mecz tenisowy.
Znużony, o drugiej dziesięć się zdrzemnąłem.
I spałem na kanapie, na brzeżku.
Od godziny śpię na kanapie z nosem przyczepionym do łokcia Pańci.
Od pół godziny śpię na kanapie z nosem przyczepionym do łokcia Pańci i rozczapierzoną miednicą, każda noga w inną stronę.
Od piętnastu minut zapamiętale liżę Pańci stopę.
Od dziesięciu minut zapamiętale liżę Pańci stopę i patrzę jej przeciągle w oczy. Po pięciu minutach skojarzyłem, że nie wiem, po co.
Od  pięciu minut jestem na dobre przebudzony i stoję na oparciu sofy. Udaję, że tańczę na linie.
Od minuty się zastanawiam, po co to robię.
Od pół minuty już się nie zastanawiam, bo się podparłem o poduszkę i właściwie to zasypiam.
Od piętnastu sekund śpię.
Oj co za zaskoczenie, co za zaskoczenie.

Tutaj taka reminiscencja, bo żuję patyk i się zastanawiam, dlaczego żuję. Ale nie zasypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz