Państwo poszli po rozum do głowy i w końcu kupili nowy kabelek do aparatu - zrozumieli, że co zjedzone, to se ne wrati. Chyba że w postaci niespodzianki na parkiecie.
W końcu mogą więc fotografować mnie na nowo! W całej okazałości.
Ze szlachetnego profilu:
en face w towarzystwie domolki i w trakcie demolki:
w trakcie posiłku:
podczas rekreacji:
jak bawię się w kangura:
i jak zastygam, oddychając przez brzuszek:
Niby mam takie słodkie życie, ale Państwo dzisiaj nie mi mięsko, ale bernardynom 60 kg makaronu kupili!!! I jeszcze mi powtarzają, że ja to nawet nie wiem, jak mam dobrze. Może i dobrze, ale zawsze warto walczyć o lepiej. Dziś walczyłem, walczyłem, i wywalczyłem całą miskę płatków kukurydzianych. Mlask!
PS. Jutro przyjeżdża w odwiedziny nowy wujek. Podobno ma spać na mojej kanapie. To się jeszcze zobaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz