Zostałem wczoraj sam w jak nigdy posprzątanym, błyszczącym domu. Nieswojo się czułem bez swojskiego rozgardiaszu. Trochę pokombinowałem i się okazało, że z ustawionej w nowym miejscu sofy jest bardzo dobry dostęp do stołu. A na stole? Kochani Państwo!! Chyba mi chcieli wynagrodzić brak koninki przez ostatnie dwa dni - czternaście lukrowanych muffinów!!!!!!! Temu czternastemu ledwie dałem radę. Brzuszek mi się potem niepewny zrobił, więc musiałem wziąć coś na trawienie - a że nalewka w lodówce, a lodówki też jeszcze nie potrafię otwierać, to postanowiłem tradycyjnym sposobem - celulozą. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Wyjątkowo smakowita ta celuloza była w dniu wczorajszym, cała w mikołajki i choinki. Podobno prezenty w tym roku w związku z tym niezapakowane będą. Podobno to jest dramat jakiś.
Zachodzę w głowę, dlaczego Pańci nic z tej przedświątecznej atmosfery miłości do bliźniego się nie udzieliło - od dobrych kilku kwadransów muszę oglądać świat przez kraty. Oraz wysłuchiwać lżenia, że jestem skunksem i mendą. Podobno rzadko się zdarza, żeby w domu był aż taki porządek, a tu teraz lukier wbity w podłogę. Wyśmiała mnie też, jak próbowałem ugryźć tę olukrzoną podłogę. Nie będę głośno mówić, co o tym myślę, bo w skrytości ducha jednak liczę na jakiś skromny, choćby niezapakowany prezent.
Kilka obrazków z mego życia:
Tutaj jem kostkę, zawsze jestem CZUJNY, nawet jedząc kostkę, więc jestem gotowy do skoku w każdej chwili:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz