Dla zrównoważenia ostatnich narzekań, żeby nie było, że SAME KŁOPOTY ZE MNĄ, przypominam, że mam również niewątpliwe zalety.
NIKT nie potrafi tak uroczo wachlować ogonkiem po podłodze - czytaj: walić nim w przysiadzie z całej siły po panelach, oczekując na pokarm!
NIKT nie ma tak rozkosznie zamulonego wyrazu twarzy, jak jest zaspany (czyli przez 3/4 doby).
NIKT nie potrzebuje do życia celulozy tak bardzo jak ja! W szczególności w miękkim wydaniu, papier toaletowy to coś, co kocham i zjadam w każdej ilości (dokładnie wiem, gdzie leży). Rozpływa się wprost w ustach lub, jak mówi Pańcia, krokodylej paszczęce. Ale z braku laku mogę też przekąsić gazetę. NIE, NIE WIEM, JAKI TO MA WPŁYW NA MÓJ ŻOŁĄDEK.
NIKT nie wie, jak mi się udało rozkręcić tulejkę z adresem, którą miałem przyczepioną do obroży - podobno aż tak giętkiego pyska nie mam.
NIKT nie wie - ja też nie - dlaczego tak lubię lizać kaloryfer.
PS. Zdjęcie historyczne - w kwestii aparatu bez zmian. Na zdjęciu JA - biegnę nad jeziorem. To na środku to nie jest trzecie ucho. Szelki również historyczne. Ich sezon, jak wspomniałem wcześniej, uznałem za zakończony już jakiś czas temu. Na zdjęciu młody jestem i piękny i mam taki dziecięcy kształt pyszczka. Niemowlęcy niemalże. Aż łezka się w oku kręci! A raczej toczy, bo oko mam, jak wiadomo, nadzwyczaj wąskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz